W galerii sztuki
Wszystko zaczęło się już w środę 22.01. Pani Dorota rozmawiała z dzieciakami o portretach i sztuce. W ruch poszła książka z biblioteczki przedszkolnej. Nie uwierzycie, zapomniana. Mimo, że starałyśmy się co jakiś czas zainteresować jej obejrzeniem, to nie szło, aż do teraz. Książka, na której mógłby zbierać się kurz, gdyby nie czujne oko Pani Wiesi i jego ciągłe ścieranie była rozchwytywana po południu. Ponieważ my lubimy podążać za dziećmi, to postanowiłyśmy zaproponować im spontanicznie wyjście na wystawę do WCIES. Ekspozycja prezentowanych obrazów to efekt letniego warsztatu pod tytułem „Nauczyciele do pędzli”. Spytałyśmy dzieci o opinię i okazało się, że nawet się nie spostrzegłyśmy, a już zostały omówione zasady bezpieczeństwa. Wchodzimy do WCIES-u i tu szok. Dla nie wtajemniczonych WCIES to takie miejsce, gdzie duża grupa nauczycieli zdobywa dodatkowe umiejętności na kursach i szkoleniach. Nie umawiałyśmy się z władzami WCIESU, wiec wchodzimy trochę poddenerwowani licząc, że jednak nauczyciele na szkoleniach to mimo wszystko nauczyciele i są to osoby lubiące dzieci. I wyobraźcie sobie Państwo, a tu zmierza do nas zastępczyni dyrektora. Kropelka potu pojawiła się w tym czasie na czole pani Kasi. Już się zastanawia, jak wytłumaczyć dzieciom, że pewnie nie możemy wejść, bo będziemy głośno, albo ciasno, bo jest konferencja. A pani Karolina Malczyk wita nas z otwartymi ramionami, każdemu z podaje rękę. Zaprasza do zwiedzania, podpytuje skąd jesteśmy. No i wychodzi, że.... nasza placówka jest jej znana i kiedyś u nas była (z grzeczności nie powiemy, ile lat temu). I już czujemy się z nią jak z koleżanką. Ba Pani Karolina Malczyk dała nam nawet książkę na pamiątkę. Dzieci żywo zaciekawione obrazami. Oglądamy martwą naturę, reprodukcje wielkich malarzy, portrety. W abstrakcjach każdy widzi coś innego wiec szukamy, jak najwięcej skojarzeń. Jedną z prac malowała nasza Pani Ania. Postawiła nam zadanie, aby odszukać jej prace. Trudne, bo nie wszystkie prace były podpisane. Franio jednak zna Panią Anię najlepiej i od razu pokazuje na jeden z obrazów. Trafiony zatopiony! Ach, to dlatego on tak chce ciągle grać w statki! - Teraz już wiem! Czas mijał nam tak cudownie, że pędem musieliśmy wracać do przedszkola na obiad. Julka jak Ewa Chodakowska zagrzewała dzieci wolniej chodzące „dawaj, jeszcze trochę, trzymaj tempo!” Mówię wam. Kto ma trudność z wytrwaniem na siłowni niech skontaktuje się z rodzicami Julki. Lepszego motywatora nie znajdziecie. Leciutko spóźnieni wpadamy na obiad. Cieplutki, bo troskliwa pani Kasia z drogi dzwoniła do przedszkola, że ciut się spóźnimy i żeby zupka cieplutka była. I wiecie co? Pani Ania pędem poleciała do Pana Edwarda, aby jak najszybciej wytaskał sztalugi z piwnicy i zaniósł dzieciom go grupy. Ciekawe czy złapią bakcyla do tworzenia?? Czy będziemy musiały zorganizować wernisaż?? Czy pójdziemy na profesjonalną wystawę? Oj, jak my byśmy tego chciały.