Morskie opowieści
Szanowni rodzice cudownych małych artystów
Jak wiecie dziś odbył się przegląd teatralny z cyklu „Lalka i ja”. Nasi mali aktorzy spisali się świetnie. Ranek co prawda nie wyglądał różowo, bo tu i ówdzie dało się słyszeć „mam tremę”. Ale spoookojnie, po to był u nas wcześniej spec, który z tremą radzi sobie na co dzień. I o rany ileż miał sposobów. Po chwili pogawędki wiedzieliśmy, że wszyscy trochę się denerwujemy. Bo nam zależało. Jak padło pytanie: kto najlepiej poradzi sobie na występie??? To najpierw było cichutkie „my”, a przy kolejnym i kolejnym pytaniu, kto najlepiej poradzi sobie na występie? No to już było słychać MYYYYYY. I tak było. Wszyscy pamiętali swoje kwestie, kolejność i ruchy sceniczne. Nawet dodatkowe kwestie nie sprawiły trudności, bowiem rano okazało się, że kilkorga dzieci nie ma. Łączymy się z nieobecnymi w bólu, ale jak śpiewał Fredy show must go on! Nasi eksperci - pani metodyk i aktor z Teatru Laka zupełnie inaczej ocenili zaprezentowane temperamenty niektórych dzieci. Sprostowałyśmy, że to była gra aktorska, a tym dżentelmenom animuszu nie brakuje, ale tak się umówiliśmy, że zagrają. Scena walki to zawsze kwestia sporna. W przedszkolu unika się takich zachowań. Decyzja na włączenie mieczy wymagała dużego zaufania do grupy. Nasi goście stwierdzili, że były przestrzegane zasady bezpieczeństwa i widać było, gdzie przechyla się szala wygranej.
Oj z tym tymi mieczami, to jest cała anegdota. Nasze dzieci najpierw ćwiczyły na sucho bez akcesoriów, potem ustaliliśmy zasady, jak będziemy ich używać. Stały sobie w naszej sali w pudle w wolnym dostępie, nikt z dzieci nawet do nich nie podchodził. Przyszedł czas przenieść próby na dużą salę, gdzie odbywają się wielkie imprezy. Po próbie uznałyśmy z Panią Kasią, że zostawiamy rekwizyty i nie będziemy ich nosić w tą i powrotem. I iii? Uwaga, wzywa nas Pani Dyrektor.
Co Wyście Panie zrobiły? Matko szybki rachunek sumienia w głowie odbyłyśmy, nic nie wskazało na interwencję zwierzchnika. Oczy jak pięć złotych wlepiamy w przełożoną.
Pani Dyrektor nie wiemy.
Miecze drogie panie, miecze.
No tak, mamy do przedstawienia.
Zostawiłyście. Po wejściu innych grup na rytmikę i ujrzeniu mieczy zajęcia były nie możliwe do realizacji.
Aaaa nawet nam nie przyszło do głowy Pani Dyrektor, bo nasze dzieci na nie, nie reagują.
Chowajcie, chowajcie po próbie, bo życie zajęć zagrożone, swoim torem pognało”
Taka to była historia spokojnych mieczy.
Jednym słowem Wszystko wyszło kapitalnie. A trema, phii no potrzebna, ale razem zawsze sobie z nią poradzimy.Dziękujemy Państwu za wkład w charakteryzację, za życzliwość i empatię, żeby pomyśleć o innych i podzielić się garderobą. Oby więcej takich życzliwych ludzi a świat będzie lepszy.
A teraz jeszcze taka historia. Dzieci wykonały dużą pracę, przychodziły na próby, nawet nie miałknęły, że nie chcą ćwiczyć. Mało tego, bosman pomimo próby przed południowej po południu doprasza się o więcej, marynarze przychodzą i sami proszą, żeby z nimi tekst przećwiczyć. Jeden, który się rozchorował trenuje w domu z mamą. Dzieci w ramach nagrody dostały od Pani Metodyk maskotki, ale my wiedziałyśmy, ile pracy w przedstawienie włożyły Nasze dzieci. Z naszej strony też coś chciałyśmy dać dzieciom. Padło na kalejdoskopy. Na popołudnie pani Kasia zorganizowała też małe słodkie co nie co. Wiem, wiem, że niektórzy tylko w weekendy jedzą słodkie, ale to specjalna okazja była. Teraz uwaga dla czytelników o słabych nerwach! Można udać się po chusteczki higieniczne! Siedzimy i biesiadujemy przy podwieczorku. Jedno z dzieci mówi, że fajny dzień był. Potwierdzam. Dzieci mówią miśki dostaliśmy, ciastka, kalejdoskopy. Potwierdzam. Na to jeden pirat uśmiecha się pod wąsem i mówi, Pani też dostała. Konsternacja. Pytam co dostałam? No przecież misia masz! Tłumaczę dzieciom, że upominki były przygotowane dla nich, ja mogę ciasteczko zjeść i basta. Wstaje jedna z syren, podchodzi z misiem i kalejdoskopem i drżącym głosem zaczyna:
Za to, że nas zapisałaś na ten przegląd. Za to, że wszystko zorganizowałaś. Za to, że ogarnęłaś dla nas rzeczy. Za to, że się dobrze bawiliśmy. Tak teraz można uronić łzę. Ja ledwo się powstrzymałam. Jedno z Waszych a raczej Naszych wspólnych dzieci postąpiło tak, jak mało który dorosły. Ostatnio, któreś z dzieci pytało, czy mogę pracować w szkole podstawowej, kto zna ten wie, że mogę w zasadzie na każdym poziomie nauczania. Dziecko to drążyło, czemu nie idę do szkoły, trudny mi się trafił zawodnik, bo poszły argumenty, że dzieci starsze, ferie są, że siedziałabym na dużym krześle a nie przy małym stoliku jak w przedszkolu (tu informacja dla PIP – u duże krzesełko mam i biurko nawet, ale nie korzystam, lubię siedzieć z dziećmi a nie plecami do nich). Słuchajcie dla takich słów i chwil jak dziś my nauczyciele robimy to co robimy. Dziękujemy Wam za tak mądre dzieci.
Anna Gajda